Po wakacjach życie wraca do normy... bieganej co prawda, ale zawsze normy. Znowu mam pełen etat MPP (Matki Polki Podwożącej), znów z kalendarzem ustalam, gdzie jeszcze można wcisnąć jakieś dodatkowe "konieczne" zajęcia, bez których świat się może zawalić :), znów popołudnia pełne "sprawdź, czy mam dobrze?, albo jak ja mam to zrobić?", ale za to poranki... poranki, znów są normalne. Po odwiezieniu Juliny spokojnie można zaplanować dzień... rozpocząć i zakończyć swoje zajęcia, bez przerw pt. "głodny/a jestem, nudzę się, choć ze mną, zobacz, przyjdź, pomóż...". Teraz szybciej jestem w stanie ogarnąć swoje obowiązki w pracy i spokojnie mogę wygospodarować czas na pracownię. Efekty pewnie będą widoczne w najbliższym czasie.
Dzisiaj pokażę szkatułkę, którą poczyniłam na zamówienie. Szkatułka miała być opakowaniem prezentu ślubnego w postaci pieniędzy i jednocześnie pamiątką dla Nowożeńców. Miało być delikatnie, jasno i bez przesytu... Mam nadzieję, że mi się udało osiągnąć taki efekt: