czwartek, 24 września 2015

Garść drobiazgów

Nazbierałam już troszkę drobiazgów, które chciałam Wam dzisiaj pokazać. W większości są to bransoletki, których tworzenie nadal sprawia mi ogromną frajdę... ostatnio nawet moja Córcia uległa zauroczeniu i sama zaczyna tworzyć swoją własną biżuterię. Ale o tym innym razem :) Na początek bransoletki sznureczkowe z koralikami - turkusowe sznurki i czarne korale:



oraz czarne sznureczki i jasne korale.

 Ta największa kulka jest drewniana, własnoręcznie ją zdekupażowałam i polakierowałam.
Mam pewność, że ta bransoletka jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju :)

z bliska kuleczka wygląda tak:


Jeszcze kilka fotek bransoletek na moim nadgarstku:





Poza sznurkowymi bransoletkami powstały jeszcze koralikowe bransoletki z siatki jubilerskiej 
w kilku kolorach z zawieszkami i bez zawieszek:
















 z czarnego woskowanego sznurka i kamyków o ciekawym kształcie i kolorze
 stworzyłam oryginalną ozdobę szyi:




Naszyjnik nie jest długi, ja zapinam go dość ciasno...
kamyki poruszają się przy każdym ruchu, przyciągają uwagę, połyskując w słońcu.


Zostało jeszcze kilka bransoletek, ale pokażę je w następnym poście,
 razem z bransoletkami zrobionymi przez moją Julinę.
A tymczasem znikam do wieczornych obowiązków,
 zostawiając Was w przemiłym towarzystwie:



Dzięki za odwiedziny. Do następnego razu.

środa, 16 września 2015

Kto rano wstaje...

Wstawanie o świcie ma strasznie dużo zalet... dzień jest o kilka godzin dłuższy, lista prac do wykonania na dany dzień już przed śniadaniem jest mocno poskreślana, jakoś szybciej człowiek myśli i funkcjonuje (szczególnie jeśli dzieci jeszcze śpią i nie wołają Cię do każdego drobiazgu :) ) . A poza tym można zobaczyć wschód słońca i cieszyć się jego widokiem, szczególnie takim, jak ten:




Oprócz słonecznych widoków można też usłyszeć  "nutki" siedzące na pięciolinii:




 A potem już spokojnie można zabrać się za swoje prace.

Tym razem mój Synek zażyczył sobie górę cebularzy drożdżowych, a ja z rozpędu namiesiłam ciasta drożdżowego całą górę. Trzeba było ogarnąć jakoś tą drożdżową powódź. Oprócz cebularzy...






zrobiłam bułeczki drożdżowe z dżemem truskawkowym i polewą lukrową...




...zakręcone bułeczki z dżemem z surowych czarnych porzeczek...



... i na koniec jeszcze zostało ciasta na dwa zawijasy... z cynamonem i rodzynkami
i ze śliwkami mirabelkami :)


I teraz na długi czas mamy zapas ciast i bułeczek.  :)

W następnym poście pokażę trochę nowości rękodzielniczych, 
które już są gotowe, ale jeszcze ich  nie sfotografowałam.

A tymczasem trochę muzyki:



Dzięki za odwiedziny i do następnego razu. Pa!


sobota, 12 września 2015

Osłonki trzy...

W pierwszym tygodniu września zabrałam się za ozdobienie turkusowej osłonki na doniczkę dla M. Minęło już trzy miesiące odkąd nie ma Jej z nami, a ja wciąż nie mogę w to uwierzyć... tak ciężko odwiedzać Jej grób... trudno zrozumieć, dlaczego tak się stało...
M. lubiła turkusy... więc dla Niej szukamy turkusowych akcentów.  Udało mi się znaleźć w sieciówce osłonki w idealnym kolorze. Od siebie dodałam wstążkę w jaśniejszym odcieniu i serduszko malowane i ozdobione gipsową buźką. Zasadziłam wrzos i dekoracja gotowa.






Doniczka spodobała się bliskim M. i poprosili o osłonki dla dodatkowych dwóch wrzosów, więc w tym tygodniu ozdobiłam dwie kolejne osłonki. Nie chciałam, by były identyczne, ale żeby stanowiły komplet. I chyba taki efekt udało mi się uzyskać.


Na jednej osłonce znalazła się kokardka i dwie perełki zawieszone asymetrycznie:


na drugiej osłonce umieściłam serduszko z ornamentem i kokardką:


Pozostało jeszcze tylko zasadzić wrzosy... w przyszłym tygodniu.

Na koniec pokażę Wam jeszcze moje pierwsze kroki we florystyce.
Kompozycja wykonana jest ze słoneczników, margaretek santini,
białej eustomy i trawy niedźwiedziej. 






Kompozycja ułożona jest na gąbce florystycznej 
owiniętej wstążkami atłasowymi w kolorze butelkowej zieleni


Na trawie umieściłam malutkie perełki:


Na dzisiaj tyle zdjęć i dekoracji...
 Słonecznego weekendu. Dzięki za odwiedziny.
Do następnego razu.





czwartek, 10 września 2015

Moja szara taca

Tacę wiklinową zakupiłam za grosze na pchlim targu lata temu. Bardzo spodobały mi się wysokie plecione boki, wiedziałam, że będę ją malować i ozdabiać serwetkami, bo sklejkowe, niezabezpieczone dno i jasnobeżowe wiklinowe boki nie wyglądały zbyt zachęcająco. Nie wiedziałam jednak, że tak długo będzie czekała na realizację moich pomysłów w kąciku służąc za pojemnik na drewienka do decoupage. Ale przyszedł czas i na nią. 
Tacę pomalowałam farbą akrylową w kolorze gołębiego odcienia szarości, dno wykleiłam starymi fotografiami na papierze ryżowym i różami z dawno zapomnianego  papieru klasycznego do decoupage. A później lakierowałam, lakierowałam, lakierowałam... przecierałam i znowu lakierowałam... A efekt sami oceńcie:


Fotografie dzieci są w sepii, a bladoróżowe róże dodają tacy lekkości i delikatności



Tutaj widać, jak lakier odbija światło dzienne. 
Dno naprawdę jest na wysoki połysk!


 Cieniowania przy zdjęciach, różach i w kącikach tacy w kolorze grafitowym
 nadają tak bardzo pożądanej głębi... obraz na dnie tacy nie jest przez to płaski i nijaki.


A na tacy zamiast "śniadania do łóżka" dzisiaj "blue cafe".


Dzięki za odwiedziny. Do następnego razu.

P.S. Miło mi będzie, jeśli zostawisz po swoich odwiedzinach ślad
 w postaci komentarza pod postem. 

czwartek, 3 września 2015

Zmiany

Koniec wakacji przyniósł kolejne plany... ambitne, związane z lepszym zarządzaniem czasem, poukładaniem, nowymi obowiązkami dla wszystkich domowników i ogólnie bardziej obowiązkowym podejściem do codzienności. Trochę czasu i energii trzeba poświęcić na poukładanie na nowo planu zajęć szkolnych i pozaszkolnych, żeby pod to poukładać rozkład swojego dnia. Jest tego sporo... to angielski, to pływanie, to Zuchy, to treningi z kosza, to siłownia... Dzieciaki mają sporo energii i na szczęście jeszcze chęci, żeby wszystko ogarnąć. A ja staram się to tak rozplanować, żeby nie stać się Matką Polką Dowożącą na całym etacie... żeby wyłuskać trochę czasu na swoje pasje i przyjemności.  Pewnie tak też wygląda Wasza rzeczywistość w tym miesiącu.  Damy radę, jak zawsze.
 A tymczasem u mnie malutkich metamorfoz ciąg dalszy. Pamiętacie półeczki- samoróbki, z ceramicznymi figurkami, które stoją u mnie od chyba 10 lat. Przyszła kolej na nie... żal mi się z nimi rozstawać, bo przyzwyczaiłam się do tych moich skrzyneczek i bardzo je lubię. Bardzo. Postanowiłam więc maznąć je farbą, by pasowały do mojego szaro-czarno-białego pokoju. Przed malowaniem wyglądały mniej więcej tak:


A na ścianie tak:



Zamalowałam te brązy białą i szarą farbą, a figurki dodatkowo lekko przetarłam srebrną farbą.
Tu w trakcie malowania, jedne już się srebrzą, a inne czekają na swoją kolej:



Gotowe wyglądają tak:








Jeszcze wszystkie razem w komplecie już na ścianie:



Znów coś nowego, a tak dobrze znanego. 
I jeszcze pasującego do całego wnętrza. 
Tak jak lubię najbardziej :)




Dzięki za odwiedziny i za pozostawienie śladu 
swojej obecności w postaci komentarza pod postem.
Do następnego razu.