Koniec wakacji przyniósł kolejne plany... ambitne, związane z lepszym zarządzaniem czasem, poukładaniem, nowymi obowiązkami dla wszystkich domowników i ogólnie bardziej obowiązkowym podejściem do codzienności. Trochę czasu i energii trzeba poświęcić na poukładanie na nowo planu zajęć szkolnych i pozaszkolnych, żeby pod to poukładać rozkład swojego dnia. Jest tego sporo... to angielski, to pływanie, to Zuchy, to treningi z kosza, to siłownia... Dzieciaki mają sporo energii i na szczęście jeszcze chęci, żeby wszystko ogarnąć. A ja staram się to tak rozplanować, żeby nie stać się Matką Polką Dowożącą na całym etacie... żeby wyłuskać trochę czasu na swoje pasje i przyjemności. Pewnie tak też wygląda Wasza rzeczywistość w tym miesiącu. Damy radę, jak zawsze.
A tymczasem u mnie malutkich metamorfoz ciąg dalszy. Pamiętacie półeczki- samoróbki, z ceramicznymi figurkami, które stoją u mnie od chyba 10 lat. Przyszła kolej na nie... żal mi się z nimi rozstawać, bo przyzwyczaiłam się do tych moich skrzyneczek i bardzo je lubię. Bardzo. Postanowiłam więc maznąć je farbą, by pasowały do mojego szaro-czarno-białego pokoju. Przed malowaniem wyglądały mniej więcej tak:
A na ścianie tak:
Zamalowałam te brązy białą i szarą farbą, a figurki dodatkowo lekko przetarłam srebrną farbą.
Tu w trakcie malowania, jedne już się srebrzą, a inne czekają na swoją kolej:
Gotowe wyglądają tak:
Jeszcze wszystkie razem w komplecie już na ścianie:
Znów coś nowego, a tak dobrze znanego.
I jeszcze pasującego do całego wnętrza.
Tak jak lubię najbardziej :)
Dzięki za odwiedziny i za pozostawienie śladu
swojej obecności w postaci komentarza pod postem.
Do następnego razu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz