Wstawanie o świcie ma strasznie dużo zalet... dzień jest o kilka godzin dłuższy, lista prac do wykonania na dany dzień już przed śniadaniem jest mocno poskreślana, jakoś szybciej człowiek myśli i funkcjonuje (szczególnie jeśli dzieci jeszcze śpią i nie wołają Cię do każdego drobiazgu :) ) . A poza tym można zobaczyć wschód słońca i cieszyć się jego widokiem, szczególnie takim, jak ten:
Oprócz słonecznych widoków można też usłyszeć "nutki" siedzące na pięciolinii:
A potem już spokojnie można zabrać się za swoje prace.
Tym razem mój Synek zażyczył sobie górę cebularzy drożdżowych, a ja z rozpędu namiesiłam ciasta drożdżowego całą górę. Trzeba było ogarnąć jakoś tą drożdżową powódź. Oprócz cebularzy...
zrobiłam bułeczki drożdżowe z dżemem truskawkowym i polewą lukrową...
...zakręcone bułeczki z dżemem z surowych czarnych porzeczek...
... i na koniec jeszcze zostało ciasta na dwa zawijasy... z cynamonem i rodzynkami
i ze śliwkami mirabelkami :)
I teraz na długi czas mamy zapas ciast i bułeczek. :)
W następnym poście pokażę trochę nowości rękodzielniczych,
które już są gotowe, ale jeszcze ich nie sfotografowałam.
A tymczasem trochę muzyki:
Dzięki za odwiedziny i do następnego razu. Pa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz