Natchnienia do pieczenia pierników jeszcze nie znalazłam, może w tym tygodniu go poszukam, za to w piątek upiekłam maślane ciasteczka z lukrowaną choineczką, które trafiły na kiermasz zuchowy, podobnie jak wspomniane w poprzednim poście ptaszyny:
Ptaszyny wycięłam z kilku różnych materiałów, częściowo zszyłam na maszynie, a wypchanie i dokończenie należało do zuchów. W takiej postaci ptaszyny trafiły na zbiórkę:
Z nich docelowo miały powstać takie oto gotowe zawieszki:
Korzystając z okazji, że maszyna do szycia była w użyciu, zszyłam również powycinane wcześniej moje prywatne, srebrno-szare ptaszyny:
Moje ptaszyny zawiesiłam na białych gałązkach oświetlonych cudnymi cotton balls:
Bardzo podoba mi się ta dekoracja, jeszcze się nią nie nacieszyłam na tyle, żeby mi się opatrzyła. Za każdym razem wywołuje uśmiech na mojej buzi:)
Wspominałam o ciasteczkach, więc nie wypada nie wrzucić jakiejś fotki z nimi. Oczywiście to tylko mała część upieczonych ciasteczek, którym cyknęłam fotkę przed samym wyjściem na kiermasz:
Dzień wcześniej przygotowałam jeszcze jabłka w czekoladzie i orzechach:
Zapakowałam je pojedynczo w celofan i zawiązałam wstążeczkę,
w takiej odsłonie wyglądały wyjątkowo świątecznie:
Nie będę Was zanudzała świątecznymi nutami, bo są wszechobecne w tym okresie i dość szybko zaczynają wprowadzać stan poddenerwowania, więc dzisiaj dla odmiany Sarsa:
Miło mi będzie, jeśli zostawisz ślad swojej obecności na moim blogu w postaci komentarza pod postem.
Dzięki za odwiedziny i do następnego razu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz