W poprzednim poście wspominałam, że uległam urokowi bieli i shabby chic... W domu mam coraz więcej przedmiotów, które mają ten klimat. Jeszcze przed Wielkanocą udało mi się przekonać mojego małżonka do zakupu nowego wielkiego stołu, białego oczywiście, z cudnymi beżowymi słojami. Może kiedyś będzie okazja go pokazać w pełnej krasie.
Ale dzisiaj chciałabym pokazać Wam taborety, które przeszły solidną metamorfozę w mojej malutkiej pracowni.
Przed przeróbką taborety nie prezentowały się za dobrze, były mocno poniszczone:
Po szpachlowaniu, malowaniu i obiciu nowym materiałem, pod którym ukryłam grubą gąbkę, taborety nabrały zupełnie innego wyglądu:
Kilka szczegółów z bliska :
Moje kuchenne taborety nabrały "mojego" klimatu,
mojego biało- czarnego klimatu.
Dziś tyle ode mnie, jeszcze tylko kilka nutek i znikam:
Dzięki za odwiedziny. Do następnego razu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz