Kilka tygodni temu zobowiązałam się, że wykonam kompozycję na grób bliskiej nam osoby. Kompozycję inną niż te, które są dostępne w kwiaciarniach i na stoiskach przycmentarnych. Długi czas szukałam odpowiedniego naczynia, w którym mogłabym ułożyć kwiaty i dodatki, ale nic ciekawego nie wpadło mi w oko. Postanowiłam spróbować wykonać taką podstawkę stroika samodzielnie. Zabrałam się za wykonanie "łódeczki" z gazet i taśmy malarskiej:
Z pomocą Juliny okleiłam łódeczkę ręcznikami papierowymi moczonymi w kleju vikolowym:
a następnie zabezpieczyłam wszystko folią aluminiową:
Na folię aluminiową nałożyłam tkaniny zamoczone w zaprawie klejowej Atlas, wygładziłam kształty i zostawiłam na kilka dni do całkowitego wyschnięcia.
Przy okazji tkaninami oblepiłam dwie plastikowe doniczki, które nabrały "kamiennego wyglądu":
Po wyschnięciu pomalowałam doniczki i łódkę farbami akrylowymi.
Jedną doniczkę pozostawiłam białą, nad drugą pastwiłam się dłużej, szarymi i grafitowymi farbami... chciałam uzyskać bardziej "kamienny" wygląd
W gotowym naczyniu umieściłam gąbkę florystyczną
i ułożyłam kompozycję z białych magnolii z zielonymi i białymi dodatkami.
Stroik jest duży, bo ma ponad 60 cm długości i ostatecznie wygląda tak:
I tak mniej więcej powstało u mnie coś z niczego.
Ciekawa jestem Waszego zdania - co sądzicie o takim stroiku?
W najbliższych dniach zrobię jeszcze kilka stroików,
niedługo listopad... wrzucę pewnie tutaj kilka fotek.
Od piątku próbuję się zmobilizować do napisania kolejnego postu, ale ciągle znajduję sobie, albo ktoś mi znajduje jakieś inne zamienne zajęcie. Niby czasu w ciągu dnia i w nocy jest na tyle, żeby skrobnąć choć kilka słów... ale ciągle jakoś nie po drodze mi z tym pisaniem. I to nie są byle jakie wymówki, bo nie odmawia się, gdy Mąż zabiera na rocznicową kolację, albo na weekendowy spacer z dzieciakami po jesiennym parku... z którego zresztą targamy całe garście zdobyczy - szyszki, liście, korę brzozy, kasztany, żołędzie, gałązki i gałęzie na stroiki i jakieś inne dziwne osłonki nasionek i dużo innych rzeczy, które ślicznie się prezentują w domu i w ogrodzie. :)
A gdy w tygodniu dopadło mnie jakieś przebrzydłe wirusisko, to trzy dni wycięło z życiorysu... ale nie o tym chciałam pisać przecież.
Chciałam napisać, że w piątek wstałam raniutko, zaparzyłam kawę, przygotowałam aparat i zobaczcie, co udało mi się uchwycić w kadrze. Tak z mojego balkonu wygląda moje miasto świtem:
Po lewej wieże opolskiej katedry (jedna w trakcie remontu), po prawej wieża ratusza.
Zdjęcia nie są obrabiane w żadnym programie graficznym,
bawiłam się tylko czasem naświetlania ( skracaniem go:) ) i przesłoną...
no i wyciągnęłam drugi obiektyw...
W weekend przypomniałam sobie ile radości dawało mi kiedyś fotografowanie.
A poza spacerami i fotografowaniem zrobiłam kilka rzeczy,
między innymi pudełeczko na morskie kredki:
Ananasowy dodatek do prezentu dla Teściów:
zdjęcie bez przybrania...
...i zdjęcie z przybraniem.
Przejrzałam też moje zdjęcia i znalazłam koszyczek na drobiazgi dla Ewci, mojej małej sąsiadki, którego na blogu jeszcze nie pokazywałam:
Koszyczek pomalowałam wrzosowymi i białymi farbami, przykleiłam fioletowe tulipany,
środek wyłożyłam fioletowym materiałem
a po obu stronach uchwytu przyczepiłam dwukolorowe szerokie wstążki:
A na koniec zdążyłam przetestować z moją Juliną możliwości zdobnicze zwykłej marszczonej bibuły szkolnej. Szukałam zamiennika dla papierowej wikliny, która dla dziecka jest trochę trudnym i mało atrakcyjnym materiałem. Za to mięciutka i przede wszystkim kolorowa bibuła spełniła wszelkie oczekiwania mojej małej rękodzielniczki. A jak się jeszcze pojawiły cekiny... dziewczyna przepadła:) Na próbę zrobiłyśmy 4 bombeczki, szykując się z wolna do okresu kiermaszowego w szkole.
I tak minął kolejny tydzień, tym razem mniej aktywny niż zwykle, ale mam nadzieję, że w następne dni nabiorę już swojej normalnej energii.
A tymczasem pożegnam Was kilkoma znakomitymi nutkami: