Od piątku próbuję się zmobilizować do napisania kolejnego postu, ale ciągle znajduję sobie, albo ktoś mi znajduje jakieś inne zamienne zajęcie. Niby czasu w ciągu dnia i w nocy jest na tyle, żeby skrobnąć choć kilka słów... ale ciągle jakoś nie po drodze mi z tym pisaniem. I to nie są byle jakie wymówki, bo nie odmawia się, gdy Mąż zabiera na rocznicową kolację, albo na weekendowy spacer z dzieciakami po jesiennym parku... z którego zresztą targamy całe garście zdobyczy - szyszki, liście, korę brzozy, kasztany, żołędzie, gałązki i gałęzie na stroiki i jakieś inne dziwne osłonki nasionek i dużo innych rzeczy, które ślicznie się prezentują w domu i w ogrodzie. :)
A gdy w tygodniu dopadło mnie jakieś przebrzydłe wirusisko, to trzy dni wycięło z życiorysu... ale nie o tym chciałam pisać przecież.
Chciałam napisać, że w piątek wstałam raniutko, zaparzyłam kawę, przygotowałam aparat i zobaczcie, co udało mi się uchwycić w kadrze. Tak z mojego balkonu wygląda moje miasto świtem:
Po lewej wieże opolskiej katedry (jedna w trakcie remontu), po prawej wieża ratusza.
Zdjęcia nie są obrabiane w żadnym programie graficznym,
bawiłam się tylko czasem naświetlania ( skracaniem go:) ) i przesłoną...
no i wyciągnęłam drugi obiektyw...
W weekend przypomniałam sobie ile radości dawało mi kiedyś fotografowanie.
A poza spacerami i fotografowaniem zrobiłam kilka rzeczy,
między innymi pudełeczko na morskie kredki:
Ananasowy dodatek do prezentu dla Teściów:
zdjęcie bez przybrania...
...i zdjęcie z przybraniem.
Przejrzałam też moje zdjęcia i znalazłam koszyczek na drobiazgi dla Ewci, mojej małej sąsiadki, którego na blogu jeszcze nie pokazywałam:
Koszyczek pomalowałam wrzosowymi i białymi farbami, przykleiłam fioletowe tulipany,
środek wyłożyłam fioletowym materiałem
a po obu stronach uchwytu przyczepiłam dwukolorowe szerokie wstążki:
A na koniec zdążyłam przetestować z moją Juliną możliwości zdobnicze zwykłej marszczonej bibuły szkolnej. Szukałam zamiennika dla papierowej wikliny, która dla dziecka jest trochę trudnym i mało atrakcyjnym materiałem. Za to mięciutka i przede wszystkim kolorowa bibuła spełniła wszelkie oczekiwania mojej małej rękodzielniczki. A jak się jeszcze pojawiły cekiny... dziewczyna przepadła:) Na próbę zrobiłyśmy 4 bombeczki, szykując się z wolna do okresu kiermaszowego w szkole.
I tak minął kolejny tydzień, tym razem mniej aktywny niż zwykle, ale mam nadzieję, że w następne dni nabiorę już swojej normalnej energii.
A tymczasem pożegnam Was kilkoma znakomitymi nutkami:
Dzięki za odwiedziny i do następnego razu.
Słonecznego końca tygodnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz