czwartek, 15 października 2015

Na kolorowo

Od piątku próbuję się zmobilizować do napisania kolejnego postu, ale ciągle znajduję sobie, albo ktoś mi znajduje jakieś inne zamienne zajęcie. Niby czasu w ciągu dnia i w nocy jest na tyle, żeby skrobnąć choć kilka słów... ale ciągle jakoś nie po drodze mi z tym pisaniem. I to nie są byle jakie wymówki, bo nie odmawia się, gdy Mąż zabiera na rocznicową kolację, albo na weekendowy spacer z dzieciakami po jesiennym parku... z którego zresztą targamy całe garście zdobyczy -  szyszki, liście, korę brzozy, kasztany, żołędzie, gałązki i gałęzie na stroiki i jakieś inne dziwne osłonki nasionek i dużo innych rzeczy, które ślicznie się prezentują w domu i w ogrodzie. :)




A gdy w tygodniu dopadło mnie jakieś przebrzydłe wirusisko, to trzy dni wycięło z życiorysu... ale nie o tym chciałam pisać przecież.
Chciałam napisać, że w piątek wstałam raniutko, zaparzyłam kawę, przygotowałam aparat i zobaczcie, co udało mi się uchwycić w kadrze. Tak z mojego balkonu wygląda moje miasto świtem:


 Po lewej wieże opolskiej katedry (jedna w trakcie remontu), po prawej wieża ratusza.


 Zdjęcia nie są obrabiane w żadnym programie graficznym, 
bawiłam się tylko czasem naświetlania ( skracaniem go:) ) i przesłoną... 
no i  wyciągnęłam drugi obiektyw... 


W weekend przypomniałam sobie ile radości dawało mi kiedyś fotografowanie.

A poza spacerami i fotografowaniem zrobiłam kilka rzeczy, 
między innymi  pudełeczko na morskie kredki:




Ananasowy dodatek do prezentu dla Teściów:



zdjęcie bez przybrania...


...i zdjęcie z przybraniem.

Przejrzałam też moje zdjęcia i znalazłam koszyczek na drobiazgi dla Ewci, mojej małej sąsiadki, którego na blogu jeszcze nie pokazywałam: 

Koszyczek pomalowałam wrzosowymi i białymi farbami, przykleiłam fioletowe tulipany,
 środek wyłożyłam fioletowym materiałem


a po obu stronach uchwytu przyczepiłam dwukolorowe szerokie wstążki:


A na koniec zdążyłam przetestować z moją Juliną możliwości zdobnicze zwykłej marszczonej bibuły szkolnej. Szukałam zamiennika dla papierowej wikliny, która dla dziecka jest trochę trudnym i mało atrakcyjnym materiałem. Za to mięciutka i przede wszystkim kolorowa bibuła spełniła wszelkie oczekiwania mojej małej rękodzielniczki. A jak się jeszcze pojawiły cekiny... dziewczyna przepadła:) Na próbę zrobiłyśmy 4 bombeczki, szykując się z wolna do okresu kiermaszowego w szkole.





I tak minął kolejny tydzień, tym razem mniej aktywny niż zwykle, ale mam nadzieję, że w następne dni nabiorę już swojej normalnej energii.

A tymczasem pożegnam Was kilkoma znakomitymi nutkami:


Dzięki za odwiedziny i do następnego razu.
Słonecznego końca tygodnia. 


Brak komentarzy: