Wróciłam właśnie znad morza... we czwartek usiedliśmy z moim Arturem na balkonie i pomyśleliśmy, że fajnie byłoby pojechać nad morze...w sobotę byliśmy już na miejscu... i muszę Wam powiedzieć, że było cudnie. Nie wszystkim pasowały wprawdzie zmiany pogody, ale dla mnie było idealnie. Od przyjazdu mieliśmy upały i spokojne jak jezioro morze. Aż za spokojne... wydawało się, że morze pozostaje w bezruchu. Idealna pogoda na plażowanie i opalanie. W trzecim dniu zerwał się wiatr, temperatura spadła do 16 stopni, padał deszcz. W tym czasie można było zwiedzić miasteczko i pooglądać lokalne cuda. Dzień później przestało padać, natomiast wiatr jeszcze się nasilił... morze szalało, aż miło... zalewało plażę, fale białymi grzywami straszyły turystów. 9 w skali Beauforta! Za to moja Rodzinka spędzała długie godziny w porcie i na samej plaży... głowę co prawda momentami urywało, ale postanowiliśmy, że skorzystamy z tych dobrodziejstw Bałtyku i nawdychamy się tego "aerozolu solankowego" z dużą ilością jodu, skoro już tu jesteśmy. Wyjdzie nam to na zdrowie. :)
Zdjęcia znad Bałtyku pokażę Wam w następnym poście, bo jeszcze ich nie zgrałam, a tymczasem kilka bransoletek w letnich kolorach, które zrobiłam jeszcze przed wyjazdem.
I jeszcze kilka fotek :
Na zakończenie jak zwykle muzycznie:
Dzięki za odwiedziny. Do następnego razu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz