poniedziałek, 23 września 2013

Mam kota :)

Jak każda szanująca się Wiedźma posiadam własnego kota... a właściwie kotkę. :)  Moja jest klasycznym dachowcem, szarym, z grafitowymi pasami na całym ciele. Wyglądem przypomina rasowego kota celtyckiego, ale charakterek ma iście anielski... nie licząc zniszczonych łóżek, sof, tapet, krzeseł i innych mebli, które akurat znalazły się w zasięgu pazurków. Całe szczęście Dzieciaki jakoś utrzymają się poza zasięgiem pazurków. I ząbków. Za to pazurki i ząbki są niezastąpione przy wyłapywaniu wszelkiego rodzaju latających stworzeń. Żadna mucha ani komar nie ma szans. 
Kinka zamieszkała u nas 3 lata temu, była taka malusieńka, gdy ją przyniosłam do domu, że mieściła się w filiżance :)



Teraz zadomowiła się już na dobre, ale  nadal okupuje wszelkie kuferki, skrzynki i inne pudełka, do których ledwo się mieści...



Kinka w kuferku, który zrobiłam dla mojej Córci

Kończy się lato, za oknem typowa jesień, Dzieci deptają do szkoły już czwarty tydzień, w wazonie panoszy się wrzos, Kinka zaczyna szukać ciepłych miejsc, coraz częściej przytula się do człowieka, wściubia nos pod kocyk... jesień pełną gębą. Tylko obowiązków przybywa i mniej czasu na moje pasje. Niemniej jednak nie próżnuję i dzisiaj pokażę kilka zdjęć moich ostatnich prac. Trochę decoupage i trochę powertexu. Nadal to jest coś, co mnie kręci, coś na punkcie czego nadal mam kota :)



Pudełeczko z sówkami na spineczki dla Małej Dziewczynki



Herbaciarka w brązach...


Wazonik z szalem utwardzonym powertexem i broszką z kamienia




Komplet świeczników z powertexu


Chciałam dzisiaj jeszcze pokazać prześliczny prezent, który dostałam od mojej serdecznej Koleżanki Beatki, ale niestety pogoda jest tak beznadziejna, że nawet nie zabieram się za zrobienie zdjęć jej pracy. Pokażę go następnym razem.


A na koniec coś muzycznie z mojej prywatnej kolekcji:




Dzięki za odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie wszystkich Odwiedzających. Miłego i słonecznego tygodnia życzę. Do następnego razu.

niedziela, 1 września 2013

Znak...

Dzisiejszy ranek zaczął się jakoś dziwnie leniwie... Pospałam dłużej, oczy nie bardzo chciały się otworzyć, coś w kręgosłupie i biodrze strzykało...Aha...pomyślałam... to ZNAK!...że jeszcze żyję... i że lepiej już nie będzie. Lata lecą, a wczorajszy koncert i wywijanie i skakanie z moją Córcią na grzbiecie też się przyczyniły do mojego dzisiejszego samopoczucia. Jednak to nic...musielibyście zobaczyć buzię Juliny, jak na scenę wyszła Ewa Farna...na ten moment Mała czekała ponad 6 tygodni. A później to już szaleństwo, najwięcej na barkach Tatusia, bo w tłumie dorosłych całe 122 cm człowieka nic nie mogło dojrzeć z podłogi :)
Kilka piosenek przetańczyłyśmy razem, ale bez Tatusia i Braciszka pewnie nie dałybyśmy sobie rady.
Na liście zadań do wykonania na tegorocznych wakacjach odhaczyłam koncert Ewy. Aż ciepło na duszy się robi po spełnieniu takich drobnych - wielkich marzeń. Sobie również zrobiłam przyjemność muzyczną, bo dziewczyna ma kawał głosu i świetny kontakt z publicznością.
Bardzo pozytywnie patrzę na młode pokolenie wokalistów, szczególnie tak sympatycznych i "normalnych", acz zdrowo postrzelonych jak Ewa Farna, czy mój ulubieniec Dawid Podsiadło. Właśnie...Dawid... dostałam jego płytę od Rodzinki na urodzinki  i od dwóch dni wsłuchujemy się wspólnie w kolejne kawałki... Im więcej słuchamy, tym bardziej nam się podoba. Nawet mój Synek twierdzi, że Podsiadło jest OK :)

Ostatnio jakoś wolniej mi idzie dokańczanie rozpoczętych prac dekupażowych, trzeba było skupić się na kompletowaniu wyprawek szkolnych i ogólnych przygotowaniach do roku szkolnego, więc dzisiaj, żeby nie  było pusto wrzuciłam fotki moich wcześniejszych prac...taki misz-masz z ostatnich miesięcy. Na zakończenie wakacji. Żeby nie było tak czarno - biało :)


Kuferek dla Małej Wróżki:
 Pudełko z obrączkami na serwetki:



Kasetka z czerwoną różą i ręcznie wymalowaną koronką:





Na koniec oczywiście muzycznie i oczywiście tematycznie. Znak i Ewa Farna






Miłego dnia. Do następnego razu.

piątek, 23 sierpnia 2013

Czasem...

Zastanawiam się ostatnio nad istotą czasu...jak to możliwe, żeby czas tak szybko przelewał się przez palce? Moja codzienność, a właściwie nasza wakacyjna codzienność niedługo się skończy, dla moich najbliższych zacznie się rok szkolny pełen nowości, obowiązków i podporządkowania się rygorowi czasu... Teraz jest tak, że budzę się w poniedziałek, niby chwila...i znowu jest piątek. Życie pędzi na złamanie karku, a ja mam wrażenie, że to jakiś szalony rollercoaster...mnóstwo emocji, atrakcji z jazdy, zdarzeń, wydarzeń, zakrętów, wjazdów i zjazdów, ale nie ma szans na podziwianie krajobrazu... Czy ktoś zna sposób na zatrzymanie tego mechanizmu?
Pisałam już wcześniej, że od kilkunastu miesięcy pracuję w domu, rezygnując z pracy w biurze z klientami. Choć nie jest to w dzisiejszych kryzysowych czasach zbyt dobre rozwiązanie finansowe, to wiem, że to był najlepszy krok, jaki mogłam zrobić.  W tej chwili wykorzystuję większą część czasu na towarzyszenie moim Dzieciakom w ich życiu, w ich radościach i smutkach, starając się po prostu przy nich być, gdy mnie potrzebują. Tego czasu nikt nigdy nie wróci, takich zaległości nie da się nigdy nadrobić. Moja serdeczna koleżanka lata temu powiedziała mi bardzo mądrą radę: "Twoje dziecko nie będzie po latach pamiętało, że nie wyprasowałaś mu koszulki idąc z nim na plac zabaw, ale zapamięta to, że poświęciłaś mu czas i byłaś przy nim na tym placu zabaw." Wiem, że miała i ma rację. Doceniam teraz każdą chwilę z najbliższymi. Bez nich wszystko w życiu traci sens, nawet czas :)

Mój ulubieniec - jeden z wielu, ale z tych naj, najulubieńszych skarbnic złotych myśli - Andrzej Poniedzielski napisał kiedyś:  

"Dziś każdy wie,
która jest godzina.
I wie, że jest już późno.
Każdy?
No właśnie.
Do tego zachęcam.
Nie być Każdym
- oto jest wyzwanie.
Jak? Nie wiem.
Ale może próbować
ów czas nie tyle zdegradować,
co sprowadzić go do dawnej roli osoby zaledwie towarzyszącej"


Mądrze powiedziane, tylko jak to zrobić? Może Wy znacie jakiś sposób?

Choć większości nasuwa się myśl, że dziś pokazywane będą zegary, bo cały post się "czasowy" zrobił, postanowiłam pokazać coś innego. Pudełeczko - kasetka z ręcznie malowanym "marmurem" na wieku oraz gniazdkami ptaszyn przeniesionymi na wieko za pomocą Powerprinta. Ostatnio polubiłam to medium.  Naniesienie obrazka jest prostsze niż klejenie serwetki, a wtapianie w tło lżejsze o kilka warstw lakieru. Tak więc i czasowo szybciej można uzyskać efekt końcowy.





Długo myślałam, jak zakończyć tego posta, a dokładniej co podać muzycznie... ostatecznie wybór padł na "Time of my life". 


Więcej czasu dla siebie i najbliższych Wam życzę. Do następnego razu.  

piątek, 16 sierpnia 2013

Śniadanie do łóżka...

Śniadanie do łóżka...czy może być coś bardziej uroczego? Coś co sprawi, że zaczynający się dzień nagle nabiera zupełnie innego znaczenia, innych kolorów i smaków. Niby nic...mała tacka z małym "co-nie-co", a znaczy tak wiele...szczególnie wtedy, gdy podaje ją ktoś ukochany...ktoś najbliższy.

Jakiś czas temu zrobiłam na zamówienie tacę - stolik do podawania śniadania do łóżka. Taki przydasiowy prezent ślubny dla Nowożeńców, żeby można było sprawiać Ukochanej/Ukochanemu małe przyjemności.
Imiona Nowożeńców, moje ukochane magnolie, troszkę kropeczek, kremowo-zielona tonacja, a nóżki stolika i spód bejcowany na ciemny brąz. I na koniec koronka bawełniana... Delikatnie i elegancko...






Nie tylko śniadanie można podać na takiej tacy, kawa i pyszna szarlotka z kleksem bitej śmietany też sprawi sporą radość. Co do innych posiłków też nie ma przeciwwskazań. :) Choć kolacja to już inna bajka... ta z pewnością najlepiej smakuje przy świecach.
Kilka dni temu zabrałam się za świeczniki. Proste drewniane, tym razem bez decoupage. Drewno, farby akrylowe i pasta strukturalna. Powstały dwa komplety. Jasny - utrzymany w tonacji kremowo-srebrnej z malutkimi  grafitowymi nakrapianiami:




Drugi komplet świeczników znalazł się po drugiej stronie koła kolorów. Czerń ocieplona nieco miedziano-złotymi elementami, wszystko na wysoki połysk.




Mam nadzieję, że udało mi się to pokazać na zdjęciach.

Na koniec muzycznie, oczywiście nie może być nic innego jak tylko "Śniadanie do łóżka" Andrzeja Piasecznego. Miłego słuchania.



Słonecznego dnia życzę. Dziękuję za odwiedziny. Do następnego razu.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Uciekający czas...

Wydawało mi się, że dopiero wczoraj pisałam "turkusowego posta", a tu już minęło ponad dwa tygodnie. Czas biegnie nieubłaganie. Podobno biegnie szybciej, jeśli człowiek jest szczęśliwy. Tego się zatem trzymam, że szczęśliwie mija nam czas, a te bieganiny, załatwianie dziesiątek spraw, to taki dodatkowy wypełniacz  codzienności :)
Ja mam to szczęście, że całe wakacje mogę pracować w domu, blisko Dzieci i z nimi spędzać każdą wolną chwilkę. Mogę się oderwać od swoich zajęć i  tak jak dziś wyjść do ogrodu  z moją córcią namalować kredą cztery pory roku na chodniku...albo z synem pojeździć na rowerze, albo pochlapać się wodą z węża ogrodowego z całą rodziną....ehhh...moje małe szczęścia....zbieram takie chwile gdzieś głęboko. Są jak pokarm dla duszy...przynajmniej do momentu, aż mnie skleroza nie złapie :)
Połowa sierpnia już tuż, tuż... wakacje się kończą, niedługo zacznie się szkoła  i przyjdzie jesień. Kolorowa i nasycona barwami... Uciekający czas i zbliżająca się jesień natchnęły mnie do zrobienia zegara w jesiennym klimacie. Prosta oklejanka serwetkowa i pomarańczowy papier ryżowy jako tło.




Jesienno - wiewiórkowy zegar

Dziś muzycznie coś z mojej prywatnej top-listy:


Pozdrawiam serdecznie i życzę słonecznych wakacyjnych dni. Do następnego razu.

niedziela, 28 lipca 2013

Pomaluj mój świat.... na turkusowo

Dopiero teraz mogę spokojnie usiąść przed komputerem, napisać kilka zdań i wrzucić kilka fotek moich nowych prac. Ostatnie dni były u mnie dość intensywne - przenosiliśmy nasze biuro w nowe miejsce, a pogoda silnie wakacyjna odbierała energię zamiast jej dodawać. Bieganie po schodach z pudłami było wyjątkowo męczące :) Dzisiaj był czas na to, by odpocząć, odetchnąć i nabrać sił na następny intensywny tydzień. W przyszłą niedzielę wystawiam swoje prace w na Festiwalu Folklorystycznym w Muzeum Wsi Opolskiej, trzeba się troszkę przygotować. :)

    Ale do rzeczy, czyli do tematu posta...  Kilka tygodni temu wpadłam na pomysł, żeby ożywić mój brązowo -  kremowo - złoty salon. Lato rozkwitało, a u mnie było tak, jakby zeszłoroczna jesień jeszcze się nie wyprowadziła. Kupiłam więc turkusowe siedziska na krzesła, czekoladowo - turkusowe poszewki na jaśki, kilka okrągłych podkładek na stolik, postawiłam  na komodzie duży szklany wazon z turkusowymi kamykami i kilkoma świeczkami. Do moich białych firanek - ekranów doszyłam turkusową tasiemkę i zawiesiłam ozdobne serduszka, oczywiście samodzielnie zdekupażowane, z reliefami, tasiemką i koralikami.  Pokój zupełnie się zmienił. Kilka drobiazgów przyciąga teraz wzrok, ożywia wnętrze i już nie wieje nudą z kanapy.
      Brakowało mi jeszcze czegoś do ożywienia drugiej komody... kupiłam turkusową bejcę i znalazłam pasującą serwetkę. Miał powstać chustecznik, ale jakoś tak z rozpędu powstał taki komplecik:











Komplet turkusowy - chustecznik, szkatułka i świecznik

To pierwszy komplet malowany tą bejcą, ale czuję, że nie ostatni... Kolor jest intensywny i wyraźny. Pobudza moją wyobraźnię.  Mam już kilka pomysłów na wykorzystanie tej bejcy. Ale o tym może następnym razem.

Na koniec jeszcze coś do posłuchania, znowu po polsku, ale czego się właściwie spodziewać po mieszkance Opola - tu wszyscy są  przesiąknięci polską piosenką. :)


Miłego i spokojnego dnia życzę. Do następnego razu.


wtorek, 23 lipca 2013

Oddech od decoupage...

 Jakiś czas temu przeglądając strony internetowe znalazłam zdjęcia rzeźb wykonanych z użyciem medium Powertex. Wrażenie zrobiły na mnie ogromne, tak ogromne, że znalazłam stronę producenta, zamówiłam dwie butelki medium na dobry początek, zabrałam się za kompletowanie wszystkich potrzebnych rzeczy do wykonania rzeźby. Trochę czasu minęło zanim nabrałam odwagi i zrobiłam pierwszy obraz z użyciem medium, potem jeszcze więcej czasu zanim zabrałam się za rzeźby z tkanin. Ale co się odwlecze... no właśnie :)
Dzisiaj pokażę dwie rzeźby. Na początek Taka Sobie Pani z Szyszkami:






Figurka prawie 50 cm, rzeźba z tkaniny i Powertexu

Zrobienie kolejnej figurki to ciężkie początki - zbyt gruby drut nie chciał się łatwo poddać moim pomysłom na wykręcanie, ale cierpliwie walczyłam...w nagrodę otrzymałam to małe, 33 cm cudo, które teraz cieszy moje oczy.






Na koniec standardowo zamieszczam coś do posłuchania, tym razem  oddech od decoupage i oddech od muzyki polskiej, ale nadal coś co lubię - cudowna orkiestra, skrzypce, Josh Groban  i "Brave"






Dziękuję za odwiedziny, dziękuję również za zostawienie śladu swojej obecności w postaci komentarza, będzie mi bardzo miło poznać Wasze zdanie na temat moich prac i bloga jako całości.
Do następnego razu.